Październik 2014r.

Widziałem napierającą armie która w jednym szeregu napierała na wroga. Byli to wierzący odziani w pancerze zasłonięci tarczami a z ich ust wychodził miecz. Pierwszy szereg gdy wypowiadał słowa dźgał wroga a ten upadał i był tratowany. Armia ta nie oglądała się wstecz ciągle i ciągle napierała do przodu. Za nimi w pewnej odległości szli inni ludzie których zadaniem było tylko dobijać wroga. Nie mieli na sobie pełni zbroi niektórzy nawet nie mieli miecza. Czasami wróg który został ugodzony i stratowany jeszcze żył i chodź był śmiertelnie ugodzony ciągle był niebezpieczny. Ludzie których zadaniem było dobijać wroga z jakiegoś powodu nie robili tego, przypatrywali się mu i wdawali się z nim w dyskusję, nachylali się nad wrogiem by przysłuchać się co wróg chce im powiedzieć i wtedy wróg ich ranił. Zaczynali wtedy wołać o pomoc lecz ci z pierwszego szeregu słysząc ich krzyk nie mogli nic zrobić gdyż nie mogli opuścić swojego miejsca tak by szereg był ciągle zwarty. Byli zdyscyplinowani i wiedzieli że muszą napierać na wroga, nie mogą się odwrócić, zatrzymać ani cofnąć. Gdy pierwszy szereg napierał i był zaangażowany w walkę z przodu, poranieni ludzie za nimi zaczynali ranić siebie nawzajem. Niektórzy nie mieli obutych butów i ranili się o groty strzał wroga. Kłamliwe słowa wroga które do nich mówił to były kłamliwe oskarżenia w stosunku do ludzi z pierwszego szeregu. Nie chcą wam pomóc, w nich niema miłości bo gdyby was kochali zawrócili by po was, pozwalają wam umierać, są głusi na wasze wołanie i nieczuli na wasze potrzeby. Gdy tak przysłuchiwali się słowom wroga w ich sercach powstawała gorycz i złość. Z tej goryczy brali broń wroga i strzelali w plecy tych z pierwszego szeregu. Oni jednak nie opuszczali swoich miejsc mimo ran jakie zadawali im ich bracia lecz sięgali do torby spożywali chleb i wino i ich siły się wzmacniały a rany goiły. Od czasu do czasu w śród ludzi którzy byli za ich plecami odzywał się ktoś i mówił – co wy robicie nie strzelajcie do nich patrzcie na nich co robią oni jedzą chleb i wino i zdrowieją i my tak róbmy. Wielu z tych ludzi się temu sprzeciwiało ale co niektórzy spożywali chleb i wino zdrowieli i zaczynali tworzyć zbrojna armię. Przyodziewali się w cała zbroję zabierali swoja torbę z chlebem i winem i dołączali do pierwszego szeregu dając wytchnienie tym najbardziej utrudzonym i zranionym.

Każdy ale to każdy został wyposażony w cała zbroję: miecz, pas, pancerz, przyłbicę, tarczę, buty i torbę z jedzeniem w której był chleb i wino. Każdy z tych ludzi przechodził to samo szkolenie do walki. Mieli szkolenie z pierwszej pomocy które polegało na otwarciu torby z jedzeniem i spożywania go co miało ich leczyć i dodawać sił do walki. Ludzie którzy byli za pierwszym szeregiem nie przywdziewali się w pełnie zbroi nie uważali w czasie szkolenia byli bojaźliwi i lekceważyli wroga. Mieli rozkaz by wroga dobijać i nie słuchać jednak nie byli zdyscyplinowani. Nie odziewali się w zbroję bo twierdzili że jest niewygodna i ciężka. Byli nieposłusznymi i nie wyćwiczeni opuszczali treningi i zajmowali się dyskusjami i poddawaniem w wątpliwości taktyki jakiej byli uczeni.

Dzisiaj Bóg przypomniał mi tą wizje więc ją przekazuje dalej bo jest bardzo ważnym przesłaniem.  

Nie dyskutujcie z tym i nie komentujcie. Przeczytajcie i rozważcie w swoim sercu.

Jaro Hesed www.hesed.org.pl